Moja przyjaciółka znalazła w gazecie wywiad z Harrisonem - za co ją kocham - i od razu na drugi dzień wycięła mi z gazety i przekazała, a Wy macie okazję go przeczytać tutaj (specjalnie dla Was przepisałam ;D):
TV Czy spodziewałeś się, że po 30 latach od „Gwiezdnych wojen” - filmem „Gra Endera” - wrócisz do gatunku SF?
-Nie ma dla mnie znaczenia, czy mój bohater jest w przestrzeni kosmicznej, czy na Ziemi. Praca na planie jest taka sama. Całe zawodowe życie szukam po prostu dobrych scenariuszy, o czymkolwiek by nie były.
TV Na przyszły rok zapowiadana jest premiera kolejnych „Gwiezdnych wojen”. Czy zmienił się sposób kręcenia takich produkcji? Technika poszła naprzód...
-Oczywiście, teraz to wygląda inaczej. 30 lat temu statki kosmiczne były tworzone z części plastikowych modeli samochodów, łodzi czy pociągów i zlepiane klejem. Taką rakietę mocowało się na patyku i przesuwało tam i z powrotem przed kamerą. I to działało! Po dodaniu patetycznej muzyki widzowie mieli wrażenie, że nad ich głowami przelatuje gigantyczny statek kosmiczny. Teraz są efekty komputerowe, dzięki czemu praca jest dużo łatwiejsza. Trzeba tylko uważać, żeby nie przesadzić – żeby spektakularne efekty nie przyćmiły tego, co w filmie najważniejsze, czyli aktorów.
TV Czy w życiu prywatnym korzystasz ze współczesnych gadżetów?
-Wychowałem się w epoce kamiennej! Jedynym nowoczesnym wynalazkiem, który kocham, jest samolot, mógłbym latać bez końca, to moja prawdziwa pasja. A jeśli chodzi o inne sprzęty, to nie chcę być ich niewolnikiem. Nie chcę być połączony wirtualnie ze znajomymi. Nie chcę wrzucać do internetu zdjęć mojego psa i „słodkich foci” mojej rodziny. Nie chcę, żeby sympatia do mnie była wyrażana za pomocą przycisku „Lubię to”. Nie przepadam też za czytaniem elektronicznych książek, wolę prawdziwe.
TV Czy nie obawiasz się, że kolejne „Gwiezdne wojny” lub zapowiadana kontynuacja „Indiany Jonesa” mogą znudzić widzów?
-Nieważne, która to część serii. Liczy się ciekawa historia, która przecież za każdym razem jest wzbogacana o nowe elementy, nowe informacje o pozornie dobrze znanych bohaterach. A te filmy takie będą! Poza tym cieszę się, że mogłem wrócić po latach do grania postaci, które przyniosły mi sławę.
TV Jesteś żywą legendą Hollywood. Nie boisz się konkurencji ze strony młodszych gwiazd?
-W aktorstwie nie chodzi o konkurowanie! Liczy się współpraca, współtworzenie razem z całą ekipą jakiegoś projektu. Ja staram się robić dobrze to, co do mnie należy, i być częścią drużyny. Aktorstwo to nie wyścig!
TV I wciąż sprawia Ci ono tyle samo radości?
-Cierpię, kiedy nie pracuję. Nie umiem siedzieć bezczynnie. Lubię być potrzebny, użyteczny, lubię pracę na planie filmowym. Nawet jeśli nie gram głównej roli... Z wiekiem dostaję takich ról coraz mniej i szczerze mówiąc, bardzo mi się to podoba! Kiedy coś nie wychodzi, zawsze mogę powiedzieć: -Hej, ja tu tylko pracuję, miejcie pretensje do tamtego, ważniejszego ode mnie faceta. Idę więc do pracy, kręcę swoje sceny, a kiedy kończę, siadam za sterami samolotu i... odpoczywam. Cieszę się wolnością i samotnością.
TV A czy wciąż upierasz się, żeby osobiście wykonywać sceny kaskaderskie?
-O tak, na planie jestem poobijany jak... stary ford (śmiech). Ale nie chcę kaskaderów. Jeśli gram sam, wygląda to na ekranie realistycznie i widzowie bardziej są skłonni uwierzyć w całą historię.
TV Jak dbasz o formę?
-Dobrze się odżywiam, gram dużo w tenisa, kładę się wcześnie spać. No i cały czas pracuję! To najlepszy sposób na utrzymanie się w formie. Nawiasem mówiąc, wciąż na nowo się cieszę, że udało mi się znaleźć taką fantastyczną robotę, miałem w życiu szczęście. I absolutnie nie myślę o emeryturze!
Rozmawiał: Jan JANSSEN/TIP
Źródło: Gazeta „To&owo”
;
Genialny wywiad! Co sądzicie? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz